Podsumowanie roku 2009


Na blogu gryfabularne.blogspot.com aktywiści fandomowi, twórcy i blogerzy podsumowali rok 2009. Niniejszy wpis, jest tylko jedną z wielu wypowiedzi, jakie tam znajdziecie. Postanowiłem zamieścić go również tutaj, gdyż rzadko aktualizuję bloga, a tak mam doskonałą do tego okazję i nawet gotowy tekst. 

Rok 2009 przełamał wiele schematów i zaprezentował nowe oblicze RPG. Do panteonu dinozaurów dołączyli nie tylko oldschoolowi DeDekowcy, lecz gracze, którzy nie wyszli poza RPG serwowane w latach 90tych. Systemy typu Warhammer 1 ed. czy Świat Mroku niedługo będą uchodzić za heartbreakery.


Na światowej scenie zaszalał Mouseguard, system, jakiego żaden polski truedramatheatrerpegowiec nie dotknie kijem („Fuj, myszy? To takie niepoważne! Dziwadło jakieś…”), a planszówkowa D&D 4ed. doczekała się swojego klona czyli Warhammera 3ed. Wielu hobbystycznych trendsettersów zaczyna promować nowego Warha, ale nie wydaje mi się, aby prócz k10 połykaczy nowinek, polskiego gracza mógł zainteresować podobny system. Przynajmniej do chwili, póki kolorowe karty nie zostaną spolszczone. Na szczęście nie zanosi się, by jakiś wydawca zamierzał sprofanować starego Warhammera i wydać nowego, a Mouseguard również u nas nie zbruka furryzmem Piedestału prawdziwego RPG.
W Polsce, moim zdaniem, trzy wydarzenia zelektryzowały polską scenę RPG 2009:

- wydanie Klanarchii. Coś innego, coś świeżego, tak w zasadach jak w settingu, gra na światowym poziomie. Świetna sprzedaż, szczególnie poza tuzami starego fandomu wskazała, że współcześni gracze potrzebowali czegoś nowego, drapieżnego, niż kolejne retro klony. Klanarchia zburzyła spokój i przyzwyczajenia w wielu aspektach gry, przez co została albo umiłowana, albo znienawidzona. Zaś już niedługo miłośnicy Klanarchii otrzymają kolejny materiał, i znów zostanie przełamany utarty schemat. W Piekle bym się poniewierał, gdybym jako najważniejsze dla mnie wydarzenie wskazał coś innego, niż wydanie Klanarchii.

- wydanie Wolsunga. Promowany od ośmiu lat na konwentach, był skierowany przede wszystkim do znajomych, fandomu, bywalców salonów RPGowych. Początkowo gra dżentelmeńska w epoce Wiktorianskiej, ewoluowała przez tyle lat do steampunkowej gry akcji. Największym atutem linii Wolsunga, jest Wydawca w osobie Puszona, który już w grudniu wydaje dodatek, motywuje autorów, wspiera grę innymi produktami (karty, figurki, planszówka) jest tez niezwykle aktywny na polu promocji (targi, blog, itd.).

- upadek rpgowy Poltera. Polter był długo głównym serwisem, skąd miłośnicy RPG czerpali wieści o swoim hobby. Tymczasem rok 2009 pogrzebał Poltera: Borejko na swoim blogu pokazał, co znaczy informować, autorzy blogów zamieszczają liczne recenzje, raporty z sesji, dyskutują o ciekawych tematach (Karnawał RPG), na Polterze w tym czasie posucha… trzymają się jedynie działy Warhammera i 7th Sea, ale gdy zabraknie 2-3 osób, one padną. Blogosfera jest ciekawsza, szybsza, skuteczniejsza i stokroć bardziej cenniejsza merytorycznie. Chociaż padają tam czasami słowa wulgarne, to jednak tylko tam mogę przeczytać APeki z Mouseguarda. Polter przestał się liczyć, witamy na blogi RPG.


Poza wspomnianymi wydarzeniami, na polskim poletku tańce i swawole. Wyszedł Exalted, Wilkołak i Wampir, ale poza oddanymi fanami (których, sadząc po aktywności internetowej, wiek oscyluje wokół tracenia ulgi w MPK), większość to totalnie olała. Wyszły dwa systemy wydane własnym sumptem (Trójca i Ścieżka), ale prócz ich autorów i powiązanych z nimi blogowo osób, nikt tym się nie zainteresował. Zaktywizowali się również fetyszyści. Młodzież „a owszem, lubimy się przebierać” organizuje dużo imprez i daje zdjęcia seksownych koleżanek w klimatycznych przebraniach, dlatego też bardzo lubię oglądać relacje z LARPów. Aha, dowcipem roku był list, jaki ludziska wysłali do wydawców, aby ratować Warhammera 2edycję. Brakowało skrzydeł husarii i inwokacji do Boga.
Portal, swoim zwyczajem dwoił się i troił, wydawał, działał, przez co w świadomości klientów awansował do miana profesjonalisty – co oznacza, że ich aktywność wydawnicza stała się rutyną i w nikim nie budzi emocji a żaden pryszczaty student już ich nie poucza jak się wydaje i sprzedaje gry.


Chociaż zapowiedź to żadne wydarzenie, gdyż gracza interesuje wydanie, a nie zapowiadanie to warto odnotować jedną wieść. Ramel, ogłosił wydanie po polsku Savage Worldsów wraz z Nemezis, pulpowym cthulhu-sf, w którym z blasterów strzela się do paszczękowych kisieli. Może być niezła radocha. Żałować mogą twórcy Wolsunga, którzy rok temu publicznie mówili, że ideałem dla nich byłaby mechanika typu Wesoło, Wartko, Wściekle, ale z powodów problemu z licencją opracowali swoje własne zasady. O ile wszystko wypali, doczekamy się wreszcie światowego rpga z polskim settingiem, więc budzi to pozytywne emocje.

Szczęśliwego Nowego Roku 2010!

Komentarze

  1. Jeszcze raz dziękuję Michał!

    OdpowiedzUsuń
  2. "Blogosfera jest ciekawsza, szybsza, skuteczniejsza i stokroć bardziej cenniejsza merytorycznie".

    Abstrahując od Poltera: gdy czasami przeglądam polską blogosferę, mam wrażenie, że cierpi ona na ostry niedobór dłuższych, sensownych, dobrze zaplanowanych tekstów. Notki są z reguły albo krótkie, albo czysto opisowe (zrobiliśmy to, tamto, tutaj, tam). Brakuje mi tekstów, w których ktoś zebrałby i opracował razem sporo ciekawych rzeczy w jednym miejscu, z przemyślaną kompozycją całości etc. Dotyczy to zwłaszcza tekstów "almanachowych" (np. o sposobach prowadzenia).

    Zapewne są wyjątki, np. na blogu Ojca Kanonika – niestety akurat na taki temat, który wybitnie mnie nie interesuje. Trochę było u Borejki, m.in. o mechanikach walk, coś chyba u Zuhara, coś tutaj. Czy kojarzycie inne tego rodzaju teksty (dobre i w miarę długie), czy rzeczywiście pod tym względem jest posucha? A jeśli są, to jak do nich docierać? A może czas dłuższych tekstów już mija?

    (Podkreślam zdanie, którym zacząłem: "Abstrahując od Poltera". Dyskusja o serwisie w tym momencie mnie nie interesuje, chcę się skupić na samych blogach).

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiadają: nie chwal dnia przed zachodem słońca - ale fakt faktem zachód tuż, tuż.
    Ciekawe nie powiem się czytało, nawet jedno czy dwa pytania się nasunęły (np. Gdzie takie klanarchiczne larpy się odbywają? ;))

    Staszek almanachowe teksty zdarzają się dość często. W blogosferze nawet częściej niż w serwisach. Inna sprawa, że giną w czysto blogowych notkach (taka klęska urodzaju). Trzeba trzymać rękę na pulsie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Almanachowe: OK, ale czy jakieś dłuższe też? Bo krótkich jest istotnie sporo (choćby z okazji piątej edycji Karnawału).

    OdpowiedzUsuń
  5. Staszek,

    Dłuższe teksty, kompozycyjnie podobne do artykułów popularnonaukowych to raczej domena czasopism drukowanych. Przenoszenie przyzwyczajeń czytelniczych i kultury języka z innych mediów do Internetu nie ma sensu, bowiem medium jakim jest Internet i jego użytkownicy zdecydowanie preferują formy krótkie, zwięzłe i wykształcili swój własny kod. Z tego co mówisz, Tobie brakuje wypieszczonych tekstów pod względem formalnym: kompozycja, estetyka wypowiedzi, teza, rozwinięcie, itd. Piękna forma i słodkopierdzenie wcale nie oznacza lepszej treści merytorycznej. Czytelnik w sieci ma dużą tolerancję na formę, jeżeli tylko strona posiada mięso - to, co konkretnie go interesuje. Dlatego trzeba łowić. Ale jeśli obserwujesz kilkadziesiąt blogów (np. RSSem) to miesięcznie wychodzi ciekawych rzeczy znacznie więcej, niż w dużym serwisie. Dlatego sądzę, że techniki z bloga Darkena mają więcej treści dla gracza, niż kilkustronicowe arty np. z wywodami naukowymi jak od strony neurobiologii działa strach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Może powinienem był podać przykład tekstu, o jaki mi chodzi. Proszę bardzo: http://7thsea.polter.pl/Konwencja-7th-Sea-c18655. Artykuł akurat z Poltera, bo to pierwszy, który przyszedł mi na myśl.

    Nie chodzi tylko o formę i "słodkopierdzenie", racz proszę mnie nie ustawiać w takiej pozycji, za dobry jesteś na to. :-) Chodzi raczej o taki tekst, w którym widać, że autor ma przemyślany (i najlepiej też "przegrany") problem, pokazuje coś całościowo, od różnych stron.

    Czy takie teksty nie istnieją? Istnieją, ale ich mało. Być może będzie coraz mniej – jeżeli tak, to ta sytuacja ma i zalety (o których piszecie), i wady. Jak każda.

    OdpowiedzUsuń
  7. Staszek:

    No to bez googlowania masz teksty Jarla o retrogamingu, czy też wpisy karnawałowe. A jakby pokopać, to znajdzie się tego znacznie więcej.

    Zresztą, inaczej rozumiemy teksty alamanchowe. Ja jako teksty alamanachowe biorę takie, które pokazują jak grać - dla mnie ideałem tutaj są np. techniki Darkena. Zauważ, że Darken techniki publikował regularnie co tydzień dwa. Mógł pół roku siedzieć cicho, by nastepnie opublikowac zbiór kilkudziesięciu technik, ale jest wolał za to częste aktualizacje. Ty wskazałeś tekst Juliana, który jest głównie teorią. On nie pokazuje niemiłosnikowi konwencji jak grać, to tekst dla tych, którzy i tak wiedzą jaka jest konwencja 7th Sea i jak ją wyzyskać - zwróć uwagę na komentarze.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przecież o Jarlu i Karnawale RPG napisałem już wcześniej sam. :)

    Powiem tak: tekst Juliana zmienił mój sposób myślenia o RPG. Trochę tak, jak pewnie kiedyś działała na graczy Trzewikowa Jesienna Gawęda. Żaden z wpisów blogowych, które czytałem (ba, może nawet wszystkie razem wzięte – choć wymierzyć się tego nie da) nie miał dla mnie takiego znaczenia. Niedawny artykuł Magdy (MEaDEi) "Droga Scenarzysty" jest kolejnym przykładem tekstu, po którym zacząłem się zastanawiać nad sposobem grania w ogóle, a nie tylko nad tym, w jaki sposób rozegrać taką a taką scenę na najbliższej sesji.

    OdpowiedzUsuń
  9. Lecisz po bandzie Furiath, co do tego nie ma wątpliwości. Zaczepny tekst niczym granat odłamkowy, pełny powera i swoistej ironii. Między innymi chodzi mi o tą ideę z pisaniem do wydawcy WFRP 2 o przedłużenie licenji. Mimo że mam w tej kwestii inne zdanie to sam sposób wspomnienia o tym zrobił na mnie zarąbiste wrażenie. Jak to było? "Lubię Furiatha bo to konkretny koleś?" No co do tego nie ma wątpliwośici.
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz