RPG jako wsparcie głównych produktów korporacyjnych

Kupiłem Dark Heresy pod kątem przeanalizowania jakości wydania, sam system ani trochę mnie nie grzeje. A wydanie jest przepiękne. Wgniata w fotel. Nie miałem w rękach ładniej wydanego podręcznika RPG. Mnóstwo niesamowitych ilustracji, rysunki w znakach wodnych pod ilustracjami na pierwszym planie, zdobne marginesy, ramki w kształcie nachodzących na stronę kartuszy. Nawet każda broń ma swój szkic - coś dla militarystycznych onanistów. Ogólnie - wizualizacja cud miód. Ładniejszą książką o tematyce fantastycznej był chyba tylko podręcznik do Konfrontacji.

Niemal 90% całej wizualizacji Dark Heresy to grafy z bitewniaka i pochodnych. Nic dziwnego, że oprawa jest przepiękna, skoro świat był już wizualizowany przy okazji kodeksów 40k, okładek książek, gier komputerowych i plakatów do nich. ta oszałamiająca oprawa niewiele kosztowała Wydawnictwo. Warhammer II też był oszałamiający wizualnie - ale grafy, które zachwycały znaliśmy już wcześniej.

I tu naszła mnie refleksja.

Wydanie produktu niszowego, który wygląda, jakby utopiono w niego tysiące baksów jest możliwe głównie wtedy, gdy ten RPG to zwykły gadżet do korporacyjnej dojnej krowy lub błyszczącej na firmamencie gwiazdy. A gwiazdą jest ten produkt, który jest najpopularniejszy i najwięcej zysków przynosi, czyli zazwyczaj trafia do najszerszego grona odbiorców: film, animacja, gra komputerowa, komiks. Pamiętacie karciankę LOTR, czyli odpadek pozostały ze stołu Petera Jacksona aby tylko więcej kasy wycisnąć z filmu? Tysiące kart a zamiast ilustracji fragmenty kadrów z filmu. A ile kosztowałoby zapłacenie grafikom za tysiące ilustracji? Doklejka do korporacyjnej gwiazdy to działanie dość mądre, wszak gwiazda ma wielką rzeszę fanów. Wystarczy że ok. 10% z nich kupi nasz niszowy produkt w ramach swojej fanowskiej postawy dla gwiazdy, a samo to stanowi już satysfakcjonujący rezultat. Z drugiej strony, osoby, które nie znają gwiazdy, a zobaczą RPGa stworzonego na jej bazie, zachwycą się jego wizualizacją, gdyż wyróżnia się wśród konkurencyjnych produktów jak słońce na niebie. Tak się tworzy prosperity.

RPG, które pragną od początku wykreować markę samotnie, poniosą znacznie większe koszty. Przykładowo podręcznik do Salomona Kane'a, w pełni kolorowy z wieloma ładnymi ilustracjami wygląda dobrze, ale nie zbliża się do jakości Dark Heresy nawet na kilometr. Podręcznik podstawowy do nowego Świata Mroku dzieli tyle samo, ale z Salomonem Kanem. Burning Empires mógł liczyć na wiele ilustracji, ale głównie dlatego, jak pisał nam Drozdal, że wykorzystano komiksowa twórczość Chrisa Moellera. Jako autor Klanarchii staram się jak mogę, jednocześnie twardo stąpam po ziemi.

Czy nasze hobby czeka powszechna komercjalizacja, czyli sprofilowanie gier RPG jako przyklejki do innych chodliwych produkcji? Czy RPG bez silnego wsparcia innych produktów popkultury ma szansę na ładną wizualizację i zyskanie popularności? Kiedy z każdym kolejnym filmem fantasy, wyjdzie jej soundtrack, gra komputerowa w jej realiach, planszówka i RPG na niej bazujący? I kiedy poza takimi RPGami z mainstreamu, pozostałe będą jedynie czarno-białymi, niedorobionymi wizualnie, amatorskimi produkcjami?

Komentarze

Prześlij komentarz